Dzień Matki
- Shannon, dokąd się wybierasz?
Simona wychodzi z kuchni w momencie gdy zakładam buty.
- Pospacerować.
- Masz szlaban - mówi dobitnie i mierzy mnie spojrzeniem. Wiem, że w jej oczach wyglądam źle. Jak zepsuta lalka. Kukiełka bez sznureczków, za które mogłaby pociągać.
- I?
Dobrze wie, że szlaban to pojęcie względne w tym domu.
- Masz zostać i pomóc mi sprzątać.
Śmieję się. Prawie szczerze.
- A od czego są pokojówki, które zatrudniłaś?
Nic nie mówi. Czego by nie powiedziała, ja i tak postawię na swoim.
Ulica. Ciągły ruch. Ludzie mnie popychają, depczą i kopią. Jestem papierkiem po cukierku leżącym na trawniku; patyczkiem od lizaka porzuconym w piaskownicy; gumą do żucia przyklejoną do buta starszej pani. Jestem śmieciem
szmata/odejdź/sama/śmieć/szmata/głupia/głupia/sama
-Mamo?
Jest tutaj. Czeka na mnie. Zimna, gładka, spokojna. Patrzy tak jak zawsze - z miłością. Gładzę jej policzek. Uśmiecha się.
- Co u ciebie słychać?
Pytam, choć wiem, że nie odpowie. Zamilkła rok i siedem miesięcy temu.
Czekam, sama nie wiem na co. Mam nadzieję, że to szare zdjęcie na kamieniu ożyję, że przemówi swoim ciepłym głosem. Wpatruję się w nie i po raz pierwszy, od prawie dwóch lat się modlę. Proszę i błagam by wróciła. Jednak zamiast niej napływają jedynie wspomnienia.
Widzę jeden z naszych wielu dni spędzonych w szpitalu. I widzę oczy, dokładnie takie jak moje.
- Shannon. Caroline i Lisa już poszły?
- Tak, mamo. Jak się dziś czujesz?
- Lepiej, skarbie. Zdecydowanie lepiej.
Tak łatwo jest okłamać dziecko.
- Opowiedzieć ci coś, myszko?
- Znowu o tych aniołach? - Przewracam oczami.
Mama się śmieję.
Zawsze lubiłam ten dźwięk.
Zawsze lubiłam ten dźwięk.
- Myśl sobie co chcesz, ale One istnieją. Są wśród nas. Przychodzą gdy tracisz nadzieję aby na nowo cię nią napełnić.
- I co z tego mają? - Pytam jak zawsze. Tatuś nauczył mnie, że nie ma nic za darmo.
- Nasze szczęście pozwala Im żyć.
- To bez sensu - robię kwaśną minę.
- Nadejdzie dzień, w którym wszystko zrozumiesz.
Chcę w to wierzyć, ale nie potrafię.
Chcę w to wierzyć, ale nie potrafię.
- Tak, tak. Śpij już, jutro masz badania - otulam ją tą sterylną kołdrą.
- Dobrze. Dobranoc, Aniołku - całuję mnie w policzek.
- Branoc.
- Hej! Shoo!
Zamieram.
- Hej! Tu jestem!
Odwracam się.
- Pamiętasz mnie?
Przede mną stoi krótkowłosa blondynka. Nie oni.
- Przepraszam, ale nie.
Naprawdę jej nie znam.
- Przecież to ja! Pamela! Pam, Pamelcia, Elcia ... Serio nie pamiętasz?
Kręcę przecząco głową.
- W gimnazjum siedziałyśmy razem na fizyce.
- Aaaaa ... - udaję, że sobie przypominam. Może da mi spokój.
Odwracam się i odchodzę.
- Co u ciebie?
Idzie za mną.
- W porządku.
- U mnie też, chociaż ostatnio pokłóciłam się z chłopakiem. Straszny dupek się z niego zrobił, mówię ci.
- Aha.
Chwilę milczymy. Mam nadzieję, że pojmie aluzję i zostawi mnie w spokoju.
- A co u Nox'ów?
Zatrzymuję się.
- Co? - Pytam wpatrując się w nią.
- Nooo, co u was. Jak się trzymacie i w ogóle.
Widzę jak się peszy.
- Nie ma Nox'ów - mówię cicho.
- Jak to?!
- Wybacz, śpieszę się.
Odchodzę.
Nox'i skończyli się rok i sześć miesięcy temu. Miesiąc po śmierci mojej matki, w dniu gdy wszyscy mnie opuścili.
Kręcę przecząco głową.
- W gimnazjum siedziałyśmy razem na fizyce.
- Aaaaa ... - udaję, że sobie przypominam. Może da mi spokój.
Odwracam się i odchodzę.
- Co u ciebie?
Idzie za mną.
- W porządku.
- U mnie też, chociaż ostatnio pokłóciłam się z chłopakiem. Straszny dupek się z niego zrobił, mówię ci.
- Aha.
Chwilę milczymy. Mam nadzieję, że pojmie aluzję i zostawi mnie w spokoju.
- A co u Nox'ów?
Zatrzymuję się.
- Co? - Pytam wpatrując się w nią.
- Nooo, co u was. Jak się trzymacie i w ogóle.
Widzę jak się peszy.
- Nie ma Nox'ów - mówię cicho.
- Jak to?!
- Wybacz, śpieszę się.
Odchodzę.
Nox'i skończyli się rok i sześć miesięcy temu. Miesiąc po śmierci mojej matki, w dniu gdy wszyscy mnie opuścili.
czemu ja nie wiem ze juz napisalas drugi rozdzial?! ;o
OdpowiedzUsuńgenialnie genialnie babo. pisz nastepne ; *
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńojoj ;c
Usuńale ważne, że zaczęłaś pisać!
Czytając poprzedni rozdział byłam praktycznie pewna, że mama Shannon zginęła w jakimś wypadku spowodowanym przez ojca dziewczyny. Teraz jednak bardziej prawdopodobne jest, że z powodu jakiejś choroby, przynajmniej tak wynika z tego rozdziału. Nie rozumiem jednak w takim razie, czemu główna bohaterka wini o wszystko ojca. Mam nadzieję, że już wkrótce się dowiem.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Shannon nie miała ochoty rozmawiać z dawną koleżanką. Trudno jest znaleźć jakikolwiek wspólny temat z osobą, której długo się nie widziało, a tym bardziej, jeśli nawet się tego kogoś nie pamięta.
Jeśli chodzi o powiadamianie o nowych rozdziałach, to nie musisz tego robić, bo dodałam Twojego bloga do obserwowanych, więc jestem na bieżąco.
Pozdrawiam i życzę wesołych świąt
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Wow, rozdział świetny. Wiedz, że masz we mnie fankę :3
OdpowiedzUsuńTylko przed "gdy" piszemy przecinki, gdzieś ci umknęły. Nie powiem ci, gdzie dokładnie, bo jestem akurat na telefonie :)
Pozdrawiam, weny życzę i Wesołych świąt :D
Hej! Rozdział bardzo mi się podobał. Twój styl urzeka mnie swoją tajemniczością. Z każdym rozdziałem zdradzasz nam coraz więcej, jednak wciąż mamy wiele zagadek.
OdpowiedzUsuńBardzo intryguje mnie, dlaczego główna bohaterka wini o wszystko swojego ojca. Przecież nie był winien choroby matki. Mam nadzieję, że niedługo wszystko nam wyjaśnisz!
Podoba mi się kreacja Shannon. Zamknięta w sobie, cierpiąca buntowniczka. Zapowiada się ciekawie...
Doskonale rozumiem jej niechęć do rozmowy z dawną koleżanką. W końcu okrutnie ciężko znaleźć temat z kimś, kto jest dla niej wyłącznie przeszłością...
Nie musisz informować o nowościach - jeszcze ogarniam, kiedy się pojawiają ;)
Pozdrawiam, wesołych świąt!
Shannon. Nie dziwię się jej, że zachowuje się w ten sposób wobec Simony, bo wydaje mi się, że jest to odwet w zamian za jej zachowanie w stosunku do dziewczyny. Nie jestem już jednak pewna czemu dziewczyna za śmierć swojej mamy wini ojca - w poprzednim rozdziale wyglądało to tak, jakby mama Shoo zginęła w wypadku, który spowodował jej tata, natomiast w tym - jakby umarła przez chorobę. Chciałabym wiedzieć jak było naprawdę, ale pewnie dowiem się dopiero później. Może w następnym rozdziale mi to wyjawisz, a może dopiero w późniejszych? Nie wiem, mam nadzieję, że nastąpi to niedługo ;>
OdpowiedzUsuńPamela? Wydała mi się dziwnie pusta i nieprzyjemna. A wspomnienie o Nox wywołało tylko ból. Zresztą - nie wiem czemu Pamela postanowiła się odezwać, przypomnieć Shannon, skoro zapewne opuściła ją tak samo jak wszyscy, miesiąc po śmierci matki.
Mnie nie musisz informować - obserwuję Cię.
Trzymaj się, pozdrawiam! xx
Zachowanie Shannon jest zrozumiałe, ale ciekawa jestem kiedy i w jaki sposób w jej życiu pojawi się nadzieja.
OdpowiedzUsuńPiszesz ciekawie, widać, że wiesz co robisz i mimo, że rozdziały są krótkie jest w nich coś co zachęca do dalszego czytania i przywiązuję do głównej bohaterki.
hopelessdream