W skrócie

Shannon to zbuntowana nastolatka. Po śmierci matki traci jedynych przyjaciół i cel w życiu. O wszystko obwinia ojca i jego nową narzeczoną.
Zagubiona i samotna błąka się ulicami Londynu niemo błagając o pomoc. Słyszy wyzwiska i obelgi. Traci wiarę.
Pewnego dnia, na jej drodze staje chłopak o zielonych oczach. To właśnie w nim widzi swoją nadzieję.
Czy nieznajomy pomoże Shannon? Czy odejdzie tak jak wszyscy?

sobota, 4 stycznia 2014

III




- Mam dość!
     Simona zawsze wie jak zbudzić nieboszczyka. Jednak dziś jej krzyki docierają aż po piekło.
Dlaczego?
Sama nie wiem. Dziś byłam grzeczna. Schodziłam jej z drogi, nie odzywałam się do niej, gdy sobie tego nie życzyła. Nawet powiesiłam pranie. Tak właściwie, to ja powinnam w tej chwili krzyczeć na nią. Ponieważ znów to zrobiła.

         Nasz dom to jedno, wielkie muzeum. Każda ściana jest obwieszona rodzinnymi portretami. Są tu od pokoleń i prawdopodobnie będą tu jeszcze przez następne wieki. Obraz z tego stulecia to podobizny mnie, pana Parkera i mojej mamy. Wisiał tu przez 16 lat. Jednak po miesiącu od pogrzebu  Simona zdjęła nasz portret i powiesiła gorszą replikę, na której zamiast mojej rodzicielki widniała ona. 
         Już pierwszego dnia, gdy tylko go zobaczyłam od razu go zdjęłam i wyrzuciłam do śmieci. Pojawił się po jakimś czasie, więc zrobiłam to samo co poprzednio. Mój ojciec musiał rozmawiać z Simoną, ponieważ to badziewie zniknęło mi z oczu. Aż do dziś.


- Słucham?
  Jestem spokojna. Dorosłych to zawsze wyprowadza z równowagi.
- Nie bądź bezczelna!
Sssyk.
- Od zawsze próbujesz mnie zniszczyć!
Sssssyk.
- Tak trudno jest ci się pogodzić z tym, że twój ojciec jest ze mną szczęśliwy?!
Ssssss...
- Szczęśliwy?
- Tak.
Widzę jak się uspokaja, jak wierzy w to co mówi.
- Jesteś taka naiwna. Gdyby był naprawdę szczęśliwy nie płakałby po nocach. Myślisz, że jest szczęśliwy, tak? To dlaczego tak rzadko bywa w domu?
- Przecież pracuje.
 Zapał Simony przygasa.
- To nie stanowi problemu. Gdy żyła mama potrafił urwać się z pracy, byle tylko spędzić z nami kilka dodatkowych godzin - nieznacznie podnoszę głos.
- To prawda.
Głupieję. 
- Praca nie stanowi problemu. Ty go stanowisz.
Patrzy na mnie. Jej spojrzenie jest chłodne. Prawdziwe.

Wychodzę.

         Jestem blokadą. Ścianą, przez którą ludzie próbują się przebić. Chcą mnie pokonać, by znów zacząć wierzyć. By czuć. Jestem problemem. Zawsze nim byłam. Moi rówieśnicy nie rozmawiają ze mną, bo jestem przykładem na to, że istnieją osoby, które się nie cieszą. Jestem szarością w ich kolorowym świecie. Nie podchodzą do mnie, by nie stracić kolorów. Boją się, że przeze  mnie dowiedzą się co to  ból, czym jest rozczarowanie, co to znaczy rozpacz. Ja wyniszczam.



problem/szmata/śmieć/sama/głupia/głupia/odejdź/zawiodłaś




         Moje spóźnienia to już tradycja. W domu powinnam być o 8;00 , przychodzę na 9;00. Jednak teraz jest 10;03, a ja jestem dobre 4 km od domu. Gdybym została w parku i przesiedziała tam, jak zwykle do tej 9, to może teraz nie błądziłabym w ciemności po prawie pustej ulicy. Jedynymi żywymi istotami w promieniu 50 m oprócz mnie są szczury buszujące w śmietniku i jakiś chłopak wychodzący ze stacji benzynowej. Pustka.
         Wzdycham przeciągle i zdejmuje z szyi wisiorek, który dostałam od mamy. Jest trochę naderwany przez ostatnią bójkę, dlatego  boję się go nosić. Chowam medalik do mojej nieodłącznej torby i zdejmuje z uszu słuchawki by zrobić z nimi to samo. Za sobą słyszę szybkie kroki. Odwracam się, jednak jest już za późno. Czuję ostry ból w policzku i szarpnięcie z boku. Ktoś wyrywa mi torbę. Tracę równowagę i niezdarnie upadam. Jestem otępiona, przez co trudno mi zarejestrować, w która stronę pobiegł złodziej. Słyszę za sobą kolejne kroki i  staram się wstać. Przytrzymuje mnie silna ręka, spoglądam w górę.
- Nic ci nie jest?
Zauważam jedynie, że to chłopak mniej więcej w moim wieku.
- Nie. Leć za nim !
Wskazuję ręką w kierunku, w którym, jak mi się wydaje uciekł rabuś.
- Co? - Pyta zdezorientowany.
- Ma moją torbę! No leć!
Widzę jak się waha, ale już po chwili biegnie za złodziejem.
        Wstaję chwiejnie podtrzymując się muru. Tu nie chodzi o samą torbę, choć jestem do niej przywiązana, ale o wisiorek, który w niej jest. Pamiątka po mamie jest dla mnie bardzo ważna. 
         Czekam oparta o ścianę zastanawiając się czy odzyskam swoją zgubę. Powoli tracę nadzieję, gdy z cienia wyłania się postać chłopaka. Podchodzi do mnie i podaje mi torbę. Sprawdzam czy wszystko w niej jest i odchodzę.
         Po kilku krokach orientuje się, że nieznajomy idzie obok mnie.
Zatrzymuję się.
On robi to samo.
Robię dwa kroki w przód.
On też.
Jeden krok w tył.
I jego krok w tył.
Koleś mnie małpuje !
         Kiedyś, w takim przypadku odtańczyłabym jakiś bezsensowny taniec, czekając czy on zrobi to samo. Ale dzisiejsza Ja jest inna, więc po prostu idę dalej.
A on obok mnie.
         Trwa to chwilę, aż w końcu mam dość i odwracam się do niego. Jak łatwo się domyśleć - on odwraca się do mnie.
          Stoimy tak chwilę, po prostu się na siebie patrząc. Mam do niego wiele pytań, przede wszystkim zastanawiam się u kogo się leczy. Po chwili decyduję się jednak na coś grzeczniejszego.
- Czego chcesz?
 Chłopak unosi brwi.
- No co ? Mam ci zapłacić za pomoc, tak? Dobra, kasa może być. Ile?
  Wyciągam z torby portfel, jednak on powstrzymuje mnie kładąc mi delikatnie dłoń na ręce. Jego palce są ciepłe.
Rumienię się.
Podnoszę szybko głowę i mierze go spojrzeniem.
- Wystarczy " Dziękuję " - mówi, a jego głos jest łagodny.
- Ekhm ... No tak ... - Chowam z zawstydzeniem portfel z powrotem do torby. - Dziękuję.
 Powiedzenie tego przychodzi mi z trudem. Już dawno nikomu nie dziękowałam.
        Odwracam się i ruszam w stronę domu. 
Słyszę za sobą jego kroki drepczące mi po piętach. Zatrzymuję się gwałtownie, a on na mnie wpada. Chwilę walczy z grawitacją, ale udaje mu się ustać w pionie. 
- Już ci podziękowałam, teraz nie musisz za mną iść.
Mówię dobitnie.
- Wolę się upewnić, że nic ci się nie stanie - mówi odwracając wzrok.
- To statystycznie niemożliwe, aby jednej nocy napadnięto na mnie dwa razy. - Nie wiem czy to prawda..
- Wiesz, mówią, że trzeba wziąć odpowiedzialność za uratowane życie - uśmiecha się kącikiem ust.
- Bez przesady, nie byłam umierająca - przewracam oczami i ruszam dalej wiedząc, że on idzie za mną.


       Czuję się skrępowana. To ta cisza. I jego obecność, która mnie coraz bardziej drażni. Widzę go kątem oka jak idzie z uniesioną głową i rękami w kieszeniach. Jest pewny siebie, ale z natury. To widać.
       Docieramy pod mój dom. Nie pamiętam co powinno się zrobić w sytuacji, gdy chłopak cię odprowadza. Chyba powinnam podziękować, ale jak na jeden dzień, to dla mnie trochę za dużo. Dlatego macham mu niedbale ręką i otwieram drzwi.
       Czekam, aż ktoś zacznie na mnie krzyczeć, jednak nic się nie dzieje. Widzę małą karteczkę na stoliku, z której wynika, że ojciec i Simona poszli na jakiś bankiet. Tym lepiej dla mnie. Idę spać.




        Gdy się budzę jest już po 1;00. Moi " właściciele" chyba jeszcze nie wrócili, bo jest za cicho. Ubieram się szybko i pakuje torbę. Dziś też nie idę do szkoły. Chwytam słodką bułkę, wkładam ją sobie do buzi i szybko zamykam drzwi od domu. Ruszam w stronę furtki jednocześnie chowając klucze do torby. Zaczynam się trochę ślinić przez tą bułkę. Szukam chusteczki w kieszeniach bluzy i podnoszę wzrok. 
        Po drugiej stronie ulicy, pod dębem wesoło do mnie machając stoi Opiekun Mojego Wczoraj " Uratowanego" Życia. 
Cholera.



14 komentarzy:

  1. Ojejciu. Ah ci natręci faceci. Ale znając twoje psychologiczne myślenie za szybko nie sprawi, że on się do niej zbliży hahahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ci mówiłam, że jesteś G.E.N.I.A.L.N.A? Nie? To ci mówię.

    Naprawdę, jeszcze nigdy nie znalazłam takiego bloga (A czytam ich wiele), który miałby tak lekki styl, którego czytałoby się z taką łatwością.

    W większości opowiadań, jakie znam, gdy czytam rozdział, przeważnie muszę przerwać, bo po prostu nie chce mi się czytać do końca. U ciebie jest inaczej. Z każdym słowem coraz bardziej mnie wciąga.

    I nie mogę się doczekać co będzie dalej. Tak, troszkę nieskładna moja wypowiedź, jak zwykle, ale ja dobra w pisaniu komentarzy nie jestem, a więc kończę :) Mam nadzieję, że będziesz miała wenę i jak najszybciej dodasz nowy rozdział C;

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, główna bohaterka ma niezbyt wesołe życie, nie zazdroszczę. Nie wyobrażam sobie mieszkać z macochą pod jednym dachem, więc nic dziwnego, że dziewczyna jest taka okrutna dla Simony. Zastanawiam się, czy tata Shannon naprawdę nie jest szczęśliwy w nowym związku, czy te słowa zostały wypowiedziane tylko po to, żeby zranić macochę. No cóż, mam nadzieję, że już wkrótce się dowiem.
    A ten chłopak... lubię, kiedy pojawiają się takie postaci. Przeczuwam, że coś szczególnego połączy go z główną bohaterką. Widać, że potrafi się zainteresować losem kompletnie obcej osoby i jeszcze chętnie odprowadza ją do domu. I to, że czekał następnego dnia... dziewczyna nie pozbędzie się go tak łatwo, ale to dobrze :))
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chciałabym być w sytuacji głównej bohaterki. Jej życie nie jest kolorowe. A Simone przegina. Rozumiem, że chce w tym domu czuć się dobrze, w końcu jest u siebie. Powinna jednak zrozumieć, że dziewczyna nigdy nie zacznie traktować ją jak matkę. A wieszanie portretu rodzinnego z jej wizerunkiem ukłuło mnie najbardziej.

    Zastanawiam się, czemu jej ojciec płacze po nocach... Z tęsknoty za jej matką?

    Intryguje mnie postać "Wybawiciela" :) Czuję, że coś się święci ;) Podoba mi się jego upór. Nie odpuści tak łatwo. I fajnie ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Współczuję Shoo jej macochy. Naprawdę, bo nikt nie chciałby mieszkać w takim domu, w takiej atmosferze. Na jej miejscu także wychodziłabym z domu od razu po szkole i wracała późno. Ile można znieść? Nie wiem jak zareagowałabym w jej sytuacji na portret rodzinny... Nie wiem, chyba bym go zniszczyła, a nie tylko wyrzuciła do śmieci...

    Wybawiciel? O rany, cudnie. Chciałabym kogoś takiego poznać :D W każdym razie dobrze, że uratował torebkę Shannon. I jej wisiorek w środku. Odpowiedzialność za uratowane życie? Miłe to, ale chyba jednak nieco przesadne, w końcu jedyne, co uratował to torebka dziewczyny ;)

    Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej! :) Intryguje mnie ten jej 'wybawiciel', musiał się nią serio zainteresować i chyba martwic. :D Lubię Go! Pomimo tego, że Shannon nie chce go do siebie dopuścić to on się stara i chyba tak łatwo się nie podda. Wydaje mi się, że trafiła na równie 'silny' charakter, jak swój. Ten chłopak jest taki nieustępliwy. :) Ale szczerze wątpię, w to, że Shannon pozwoli mu się do siebie zbliżyć. Niestety. Ona potrzebuje kogoś bliskiego... :* Rozdział bardzo mi się podoba! :)
    Czekam na kolejny. Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna Shanoon :( Współczuję jej. Jej macocha to wredna kobieta, w ogóle nie chce jej okazać wsparcia po śmierci matki. Naprawdę bohaterka opowiadania nie ma łatwego życia.
    Jak dobrze, ze pojawił się ten chłopak! Wydaje się być bardzo miły, ale i trochę podejrzany.. hm.. coś w tym jest, ale mam nadzieję, że ma dobre zamiary wobec Shanoon i pomoże jej poradzić sobie z macochą i innymi problemami. To ważne, aby dziewczyna miała kogos, komu mogłaby zaufać :)

    Bardzo ciekawe opowiadanie, już nie mogę się doczekać, co dalej! :)
    P.S
    W wolnej chwili zapraszam do siebie na:
    http://przypadek-panny-pi.blogspot.com/
    Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz swoją opinię ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Urzekło mnie to opowiadanie :) podoba mi się... a ten chłopak... fajny :) współczuję takie życia głównej bohaterce... :( biedna...
    Serdecznie zapraszam na mojego bloga: http://aniol-ktory-chce-byc-kochany.blogspot.com/ :D
    Czekam z zniecierpliwością na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Powiem szczerze, że rzadko zdarza się żeby jakaś historia naprawdę bardzo mnie wciągnęła. Ta to zrobiła. Gratuluję świetnego pomysłu i zapraszam do mnie http://going-to-love.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć;) Po przeczytaniu Twojego spamu od razu weszłam na bloga. Powiem szczerze- jeszcze nie czytałam rozdziału, ale tematyka mnie zainteresowała więc pewnie nie długo to zrobię. Będę szczera, mam bardzo mało czasu, bo teraz całą moją uwagę poświęcam studiom i nie mogę pozwolić sobie na czytanie tylu blogów ile bym chciała. Dlatego z zasady śledzę tylko te, od których mogę oczekiwać tego samego;) Dlatego chciałabym dostać informację od Ciebie (u mnie na blogu) czy wyrażasz chęci do czytania mojego opowiadania i czy będę mogła liczyć na opinie od Ciebie. Jeśli tak to w pierwszej wolnej chwili przeczytam rozdział i na pewno skomentuję;)
    Czekam niecierpliwie na kontakt od Ciebie i odpowiedź na komentarz;)

    Ściskam i pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej, to jest świetne. Ślicznie opisujesz.
    Już zdążyłam polubić Shannon, a jej Opiekun też wydaje się ciekawą postacią :))
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Jeśli mogłabyś mnie poinformować o nowej notce, to prosiłabym w zakładce SPAM, na którymś z moich blogów :)). Z góry dziękuję.
    http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
    http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam Cię do Liebster Award! Gratuluję :) Będzie mi miło, jeśli odpowiesz. Jednocześnie przepraszam i obiecuję, że nadrobię zaległości, jak tylko szkoła na to pozwoli :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy next no?

    OdpowiedzUsuń